Na początku lipca w Rio de Janeiro odbędzie się VII Międzynarodowe Spotkanie Szkoły EPFCL, zatytułowane „Co odpowiada analityk? – Etyka i klinika”.

„Naszą odpowiedzią jest akt, i jako taki, musi on być zarządzany w sposób odpowiedzialny; nie bez przyczyny odpowiedź i odpowiedzialność posiadają wspólną etymologię. (…) Autorzy poprzednich Wstępów odnosili się już elokwetnie do wyzwania rzuconego psychoanalizie przez nadmiary i straty jouissance jakie niesie ze sobą żarłoczny kapitalizm naszej ery.”

Spotkanie jest organizowane przez brazylijską część IF-EPFCL. W ramach przygotowań do wspólnej pracy podczas Spotkania, rozsyłane są Wstępy – krótkie, inspirujące teksty uczestników lipcowej konferencji. Poniżej publikujemy Wstęp napisany przez Leonardo Rodrigueza, psychoanalityka AME (Analityka Członka Szkoły EPFCL) pracującego i nauczającego w Australii.

 

INNY RODZAJ POMOCY

Leonardo Rodriguez

– Doktorze, czy myśli pan, że potrafi pomóc mojemu synowi?

Sam chciałbym wiedzieć.

–  Wie pani, muszę go wysłuchać zanim odpowiem na pani pytanie. Proszę powiedzieć, co pani dotąd sama zrobiła, żeby mu pomóc?

Trzeba matce odwagi, żeby zaprowadzić swoje dziecko do psychoanalityka: wstydzi się ona odsłonić swoją narcystyczną ranę, ale jest jednak wystarczająco odważna, żeby przekroczyć swe poczucie porażki i wstydu. Jej pytanie, podobnie jak wszelkie istotne pytania, zawiera w sobie odpowiedź – a przynajmniej zalążek odpowiedzi. Musiała sobie wyobrażać, że będę w stanie pomóc jej synowi – w przeciwnym razie, po co by w ogóle do mnie przychodziła? Musiała też mieć pewne przemyślenia dotyczące ambiwalencji i niepewności, jaka otacza ten termin „pomoc” ; zabrała już syna do ośmiu różnych tak zwanych specjalistów od zdrowia psychicznego. Ponoć nie byli oni wcale pomocni, mimo, że niektórzy z nich tą pomoc obiecywali. Jej doświadczenie wielu różnych profesjonalnych konsultacji spowodowało, że zdała sobie sprawę z istnienia  etycznego aspektu jej próby pomocy synowi. Chociaż jej wiedza na temat psychoanalizy i psychoanalityków była bardzo ograniczona, pomyślała, że przychodząc do psychoanalityka, będzie  zaoferowane jej nie tylko „technicznie” inne  podejście kliniczne, ale także alternatywne stanowisko etyczne. Miała rację myśląc w ten sposób.

(…)

Sławny w świecie anglojęzycznym psychoanalityk Wilfren Bion, którego pracę Lacan omawiał tuż po końcu II Wojny Światowej, opisuje anegdotę dotyczącą pacjenta, który przyszedł do niego w stanie wielkiego pobudzenia i narastającego strachu. Bion powiedział pacjentowi, że nie musi się martwić, i że jest u niego bezpieczny, ponieważ on, Bion w żaden sposób nie stara się mu pomóc.

Pomaganie może być  niebezpieczne, zwłaszcza w obecnych czasach, w których wiele terapeutycznych i farmaceutycznych przemysłów jest tak bardzo skorych pomagać. Już Freud  ostrzegał nas przed furor sanadis, pasją leczenia kogokolwiek w jakimkolwiek czasie i za wszelką cenę, bez względu na to, czy pacjent chce tego rodzaju leczenia czy nie. Pozostaje to etycznym problemem psychoanalityków, ponieważ zgodnie z kulturowymi oczekiwaniami, psychoanalityk jest kimś kto jest po to, aby pomagać, zaś ludzie w różnym wieku, którzy przychodzą do nas, i z czasem stają się analizantami, szczerze chcą pomocy. Nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie – byłoby to zaiste bardzo dziwne, jeśli potencjalny analizant nie byłby zainteresowany otrzymaniem jakiejkolwiek pomocy, tak samo jak byłoby dziwne, jeśli analityk by stwierdził, że nie jest zainteresowany niesieniem pomocy pacjenowi, a deklaracja ta faktycznie reprezentowałaby jego stanowisko, którego nie należy mylić z taktyczną interwencją a la Bion. Szybko nie mielibyśmy pracy, w czasach, w których psychoanaliza jest obiektem złowrogich zniesławiających ataków i pseudo-obiektywnych ewaluacji jej efektywności terapeutycznej, które konkludują, że nie jest ona ani trochę pomocna w leczeniu ludzkiej kondycji i ludzkich tragedii – tragedie te atakujący definiują w zgodzie z pseudonaukowymi kategoriami Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM-IV, który ma wkrótce zostać zastąpiony przez DSM-V, który nie obiecuje bycia ani trochę lepszym od swojego poprzednika).

(…)

Naszą odpowiedzią jest akt, i jako taki, musi on być zarządzany w sposób odpowiedzialny; nie bez przyczyny odpowiedź i odpowiedzialność posiadają wspólną etymologię. Jako psychoanalitycy zakładamy odpowiedzialność odpowiadania na pytania tudzież domagania, które są istotne, bierzemy odpowiedzialność za treść i efekty naszej odpowiedzi. Musimy także wziąć odpowiedzialność za ułatwienie innym stworzenia twórczych i konstruktywnych pytań, ale i odpowiedzi. Colette Soler mówi gdzieś, że neurotycy są zawsze pełni pytań, ale nie są szczególnie zainteresowani otrzymaniem odpowiedzi. Doświadczenie pokazuje, że dobre pytania wywołują sensowne odpowiedzi.

Nasze odpowiedzialne odpowiedzi dotyczą zarówno próśb i pytań zadawanych przez indywidualne podmioty, nasze bliźnie istoty mówiące, jak i tych, które stawia nam życie charakterystyczne dla kultury, której jesteśmy częścią – o tyle, o ile nadal istnieją ludzie i instytucje zainteresowane tym, co mają do powiedzenia analitycy odnośnie bardzo poważnych problemów, które leżą u podłoża chorób naszej cywilizacji, a nawet zagrażają jej istnieniu. Autorzy poprzednich Wstępów odnosili się już elokwetnie do wyzwania rzuconego psychoanalizie przez nadmiary i straty jouissance jakie niesie ze sobą żarłoczny kapitalizm naszej ery. To właśnie ta żarłoczność zagraża psychoanalizie, która, jak stwierdził Lacan czterdzieści lat temu (w Television), pozostaje dla nas jednym z niewielu życiowo adekwatnych, zdolnym spełniać swe funkcje dyskursów.

W 1932 roku, pod patronatem Ligi Narodów, Zygmunt Freud zaangażował się w wymianę korespondencji z Albertem Einsteinem. Einstein napisał pierwszy i zadał trudne choć palące pytanie, pytanie które było więcej niż pilne w owych mrocznych czasach gdy nad częścią świata dominował nazizm; pytanie to pozostaje istotne i jest dzisiaj tak samo pilne; Dlaczego wojna? Einstein był nawet bardziej precyzyjny – czy istnieje jakikolwiek sposób uratowania człowieka przez okrucieństwem wojny? Pomimo tego, że prywatnie oznajmił Ernstowi Jonesowi, iż zadanie to wydaje mu się żmudne i jałowe, Freud odpowiedział na to zadanie. Przezwyciężając własne wątpliwości, jako człowiek i jako wynalazca psychoanalizy, postanowił dodać swój wkład zorientowany etyką psychoanalizy. Jego dyskusja konceptualna i zarys praktycznych rozwiązań dla radzenia sobie z ludzką przemocą do dzisiaj utrzymują swoją wartość, i nikt nie może stwierdzić, że ta odpowiedź analityka (nawet jeśli Freud nie jest pierwszym lepszym psychoanalitykiem), jest odpowiedzią przestarzałą, po osiemdziesięciu latach, które były osiemdziesięcioma latami wojen, wśród których żaden rok nie był wolny od kilkunastu zbrojnych konfliktów na całym świecie. Każdy człowiek mógłby skorzystać czytając i powracając do nowatorskiego tekstu Freuda, który nie stracił nic ze swej inspirującej mocy dla teoretycznej refleksji jak i konkretnych działań, które to działania bez wątpienia wymagają odwagi – takiego rodzaju odwagi, jaka potrzebna jest matce, żeby zaprowadzić swojego syna do psychoanalityka – ale które z pewnością nie są niemożliwe.

Einstein obrał za temat wojnę, i kiedy poproszono go o wskazanie interlokutora, od razu pomyślał o Freudzie jako o kimś kto miałby coś do powiedzenia na ten temat. Dzisiaj nie jest pewne, że psychoanalityk otrzymałby podobną zapytanie, choć prawdą jest, że Freud nie był pierwszym lepszym psychoanalitykiem. Ale głównym problemem, któremu według mnie stawiamy dzisiaj czoła jest to, że odpowiedź  psychoanalityka nie jest tak ceniona jak kiedyś.

Nie wyczerpując tematu (jako, że życie płynie dalej i codziennie stawia nowe problemy), przestudiowaliśmy odpowiedzi dane przez psychoanalityków, które konstytuują aktualną, wyjątkową i twórczą alternatywę dla odpowiedzi ferowanych przez religię, spekulatywną filozofię, różne ideologie i naukowe osiągnięcia, coraz bardziej poddające się anarchistycznym interesom, które charakteryzują obecną fazę kapitalizmu. Odpowiedzi psychoanalityków mają różnorodny zakres – od tych, jakie nasz dyskurs oferuje cierpiącym osobom, poprzez te, które wyłaniają się w dyskursie analitycznym poprzez pracę tych analizantów którzy przeszli, albo przynajmniej spróbowali przejść do pozycji analityka, do pytań, jakie stawiają formy przyjęte przez różne kliniczne struktury naszych czasów, oraz wielu odmian kryzysów i nieładu w sferze społeczno politycznej, które są symptomatyczne dla kulturowego niepokoju i niemocy. Psychoanalityczne odpowiedzi można zapewne uznać za skromne, zwłaszcza jeśli porówna się je ze skalą i powaga problemów, którym stawiamy czoła na wszelkich poziomach ludzkiego życia. Jednak nie należy ich odrzucać jako nie mających konsekwencji, tak jak chciałyby reakcyjne władze anty-psychoanalitycznego establishmentu.

Walka się nie skończyła – stwierdza Freud pod koniec swojego życia. Na pewno nie zakończyła się ona dla nas, i nasze spotkanie w Rio de Janeiro jest cenną okazją dla naszych Forów i naszej Szkoły – możemy porównać swoje zapisy i spostrzeżenia, uczyć się od siebie i wnosić wkład w to, co może zrobić nasza społeczność, aby psychoanalitycy dawali jeszcze lepsze odpowiedzi.

tłumaczenie Sara Rodowicz-Ślusarczyk

 

VII Międzynarodowe Spotkanie IF-EPFCL

Co odpowiada analityk? Etyka i klinika.

Rio de Janeiro, lipiec 2012

 

 

(Zapowiedź 1)

Colette Soler

 

Mówienie o odpowiedzi pośrednio oznacza odniesienie do domagania się, lub do poprzedzającego pytania. Zarówno jedno jak i drugie są obecne w każdej analizie i analityk, kiedy zostało już zaakceptowane domaganie się analizy, odpowiada na nie interpretacją. Jednak w strukturze dyskursu dzieje się tak, że oferta poprzedza domaganie się i je warunkuje, jeszcze zanim analityk może odpowiedzieć interpretacją. Nasz tytuł zadaje więc pytanie, dotyczące zarówno specyfiki analitycznej oferty, jak i sposobów jej oddziaływania, i w konsekwencji wprowadza dwie główne kwestie: aktu, który analityk ustanawia jako powodujący leczeniem oraz… cywilizacją, jak i kwestię interpretacji.

Analityczna oferta zainaugurowana przez Freuda sama w sobie była odpowiedzią na to, co nazywał niesmakiem* . Była ona odpowiedzią, która wprowadziła do gry pragnienie wiedzenia [désir du savoir], bezprecedensowej wiedzy nieświadomego. Ponad wiek później, oferty rozmnożyły się, bowiem wyłoniło się wielu chętnych odpowiedzieć na wielki zgiełk cierpiącej ludzkości, nie przechodząc przez pragnienie wiedzenia [désir du savoir]: kapłani różnych religii, guru bazujący na sektach, eksperci w religii nauki, a także wiele różnych psychoterapii. Każde z nich obiecuje coś innego, i w owym koncercie wielu głosów, jak może nadal przeważać ten należący do psychoanalizy? Czy poprzez specyficzną wiedzę, która się z niego wyłania, czy też przez przemienione pragnienie, które analiza wytwarza – czy nawet poprzez ich wzajemną relację?

Najbardziej pilną sprawą jest zatem bez wątpienia zadanie pytanie o Passe, tak jak sformułował je Lacan: co motywuje kogoś, jeśli nie są to pieniądze, ani miłosierne współczucie, do podążania śladami Freuda i przekazywania dalej analitycznego aktu? Jedynie Passe  posiada nośność, która nie jest tylko jednostkowa: Passe implikuje polityczne oddziaływanie aktu w kulturze danego czasu, zawsze potwierdzane przez Lacana. I całkiem możliwe jest, że trwanie psychoanalizy od tego właśnie zależy.

W efekcie, jeśli dyskurs nieświadomości jest dyskursem z góry potępionym, nie można pokładać nadziei w analitycznym prozelityzmie, jeśli byłby on upubliczniany w mediach, ale raczej można oczekiwać czegoś od efektów pragnienia (w) wiedzy [désir de savoir], które czyni analityka. To pragnienie, eks-centryczne wobec celów kapitalizmu, pragnienie, które oddziela od stada, które pozwala wziąźć pod uwagę konsekwencje samotności, którą ustanawia nieświadomość dla istoty mówiącej wygnanej z relacji seksualnej. Te konsekwencje mają dwie klasyczne nazwy: kastracja i symptom. Nic nie umyka pierwszej, podczas gdy druga wpisuje „różnicę absolutną”, która jest realna, dla każdego z osobna. Oferta, którą psychoanaliza daje podmiotom opanowanym przez kapitalizm może być przeformułowana następująco: czyżbyś chciał niczego nie wiedzieć o tym, co spowodowało twoje cierpienie, czyżbyś chciał niczego nie wiedzieć o tym, co dzielisz ze wszystkimi istotami mówiącymi, ale także o tym, co składa się na twoją niezrównaną wyjątkowość? Wypływałaby z tego bezprecedensowa satysfakcja.

W samym leczeniu pytanie jest inne. Czym ma być riposta interpretacji, która odpowiada na domaganie się przez analizanta, żeby analityk był tym „partnerem, który ma szansę odpowiedzieć”[1], zgodnie z wyrażeniem Lacana. Szansą daną od losu, szczęściem? Nie jest to zatem z góry wygrane; Lacan wyjaśnia: ta szansa, muszę jej dać ten czas. Czy ma to oznaczać, tak jak się zresztą wydaje, że Freud nie dostarczył tego partnera, który miałby szansę odpowiedzieć na miłość przeniesieniową, tą miłość, która „jest adresowana do wiedzy”[2]?

W tej ostatniej kwestii trzeba więc zacząć od najwyższego, i od samego Freuda. Zasługuje on na to, skoro to on wymyślił narzędzie konstytuujące analityka. Jak odpowiadał, i jak procedował do miejsca symptomów wzniecanych przez nieświadmość, aby dać swoją odpowiedź interpretacji? Po pierwsze [Freud] posuwa się naprzód odszyfrowując serie znaków, które tworzą symptom, paradygmatem jest tutaj Człowiek od Szczurów. Lecz z serii  składających się na symptom odszyfrowanych znaków wyłania się sens, i to jest właśnie tym, w co celuje freudowska interpretacja: sens pragnienia. Jest ono zatrzymane w sensie zwanym seksualnym, który podtrzymuje fantazmat. Lacan się temu nie sprzeciwia, i jest usprawiedliwiony gdy mówi, że ten sens seksualny jest raczej a-seksem, skoro jego źródłem jest „seksualna rzeczywistość”[3] nieświadomego, to znaczy, w pamięci Freuda, wyparte popędy i ich nadwyżka jouissance, te „cztery episodyczne substancje”[4] obiektu a. Razem z nimi potwierdza się, że sens seksualny jest nie więcej niż „testem” braku relacji seksualnej, któremu wszystkie nadają formułę stwierdzenia Freuda.

Tym co jednak pozostaje jest to, co nie jest ani „seksualną rzeczywistością”, ani fantazją, lecz symptomem. Symptomem, który nadrabia ten niedostatek relacji, ale nie bez swego realnego jądra, poza sensem, „antynomicznym wobec wszelkiego prawdopodobieństwa”[5] który odgrywa swoją rolę. Jak nazywa się specyficzna interpretacja, której Freud nie dał, ale która może stanowić granicę „nie-dialogu”, jak mówił Lacan [6], który jest zasadą w wymianie słów? Szansa odpowiedzi znajduje się tam po stronie Lacana: potrzebna jest interpretacja, która nie zadowala się prawdą, i która bierze pod uwagę realne poza sensem. Od tych, którzy się tym inspirują zależy, aby uczynić z tego praktykę kliniczną.

 

* [przyp. tłum] Z. Freud „Das Unbehagen in der Kultur” po polsku „Kultura jako źródło cierpień”. Dosł. niem. unbehagen to też niewygoda, niesmak, niemiłe uczucie

[1] Wstęp do niemieckiego wydania „Ecrits” J. Lacana, w: Scilicet 5, p. 16

[2] Ibidem

[3] J. Lacan, Sem XI „Les quatre concepts fondamentaux de la psychanalyse” [Cztery podstawowe pojęcia psychoanalizy], wyd. Seuil, Paryż 1973, str. 138

[4]  J. Lacan, Note italienne, w: Autres écrits, wyd. Seuil, Paryż 2001, str. 309.

[5]  J. Lacan, Przedmowa do angielskiego wydania Seminarium XI, w: Autres écrits, op. cit, str. 573

[6] Ou pire… w: Autres Ecrits, str. 551.

 

Zapowiedź stanowi wstęp przed wystąpieniem autorki na VII Międzynarodowym Spotkaniu IF-EPFCL, Międzynarodowej Szkoły Psychoanalizy Forów Pola Lacanowskiego, zatytułowanym „Co odpowiada analityk? Etyka i klinika”, które miało miejsce lipca 2012 r. w Rio de Janeiro.

 

tłumaczenie Sara Rodowicz-Ślusarczyk